Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Październik 2009

Sick of it all

Od trzech tygodni odchodzący i nachodzący ból gardła, trudności z oddychaniem, zatkanie nosa. Plus brak słońca. Kiedy wreszcie kiedyś się pojawiło na pół dnia, Ryjek2 zrezygnowała nawet z dezercji z porannego wykładu. Na niebieskie niebo patrzyłyśmy jak na jakąś zorzę polarną. Znowu można sprawdzać godzinę patrząc na Pałac Kultury. Jego czubek nie tonie we mgle i chmurach.

Mój poziom niechciejstwa sięgnął dna absolutnego. Tylko Absolut – wódka dla filozofów, powiedziałam wczoraj, kiedy wujostwo chciało koniecznie napoić mnie mocnym alkoholem. Miało mi to pomóc na gardło. Nie do końca się udało, bo wstałam z gorszym samopoczuciem niż dzień wcześniej. Stawiam jednak na napar z rumianku. Podróz minęła szybko, a od rana czuć świąteczną gorączkę. Ja tylko czekam na rosół i bigos. Słabo mówię, nie mogę sie bronić. Tylko się uśmiecham, półgębkiem, bo duża ilość leków znieczuliła mi nieco okolice ust. Rozumiem kotkę, która chowa się przed najazdem ludzi w swoimdotąd spokojnego domu. Jest tylko kotem, myśli chyba, że jak wsadzi łebek pod łapkę, to jej całej nie widać. Ma błagalne spojrzenie, przykrywam ją troskliwie kołdrą.

Chciałabym tylko dwóch podstawowych rzeczy. Być zdrową i żeby z powrotem było lato.

Read Full Post »

Parszywie

Wyszłam pod koniec jednego festiwalowego seansu i prawie zemdlałam. Film był beznadziejny, a jedna scena za bardzo drastyczna jak dla mnie. Nie było też świeżego powietrza. Po raz pierwszy w życiu czułam, że odpływam ku nieświadomości i chyba tylko kop adrenaliny, wywołany strachem przed upadkiem na środku pieprzonych Złotych Tarasów wśród obcych, obojętnych ludzi, pomógł mi dojść do siebie.

Z zadziwiającą konsekwencją odechciewa mi się po kolei wszystkiego. Jakbym szorowała brzuchem po samym dnie egzystencji. W miejsce bólu wsącza się obojętność. Kościół, w którym chciałam się na moment schronić, został obdarty z sakralności. Totalny remont wnętrza. Stara średniowieczna sztuczka nie wyszła. W dzień lęku i kakofonii myśli przeczytałam bagatelny kryminał „Cień templariusza” Nurii Masot. Zadziałało. Ludzie dookoła krzyczą bezgłośnie. Dołączam. Długi, długi prysznic. Mam problemy ze skupieniem się, ale chcę już odbić się od tego dna. Uśmiech, uśmiech, ku słońcu. Jeszcze będzie ciepło tej jesieni. Rozprostuję zgrabiałe palce, napiszę siebie od nowa, upłynie wieczór i poranek, będzie kolejny dzień i wszystko będzie w końcu dobre. Wierzę.

Read Full Post »

Przejście

Więc jednak zima. Zaatakowała dziś rano dość ostro Warszawę. Śnieg pada całkiem intensywnie od kilku godzin. Przez całe lato człowiek ma wrażenie, że już zawsze będzie mniej lub więcej ciepło. A potem nadchodzi taki dzień jak dzisiaj. Połowa października też zwykle kojarzy się z jesiennymi opadami liści bardziej niż z opadami śniegu. Od wczoraj mruczymy sobie z G. o przeprowadzce na południe.

Połowa października, więc intensywnie oglądam filmy. Niektóre lepsze, inne zdecydowanie słabsze. Tylko jedna fabuła sprawiła, że wyszłam z kina z nadzieją. Uznałam ten film za dobry, pozostałe raczej za średnie. Nie sztuka postawić standardową diagnozę, trzeba jeszcze zaproponować odpowiednie leczenie. Obrazy, które widziałam pełne zerwanych więzi międzyludzkich i społecznych, ucisku, manipulacji, przemocy, alienacji, bezsensu. Cały świat (patrząc na przekrój narodowości twórców) miota się i krwawi. Może to takie odzwierciedlenie wszechogarniającej niepewności, co dalej z tą naszą ludzką cywilizacją…

Bo, wbrew pozorom i na przekór oczekiwaniom, ten padający za oknem śnieg przyniósł mi spokój i wrażenie przytulności. Tylko, że ja jeszcze nie wychodziłam dzisiaj na dwór…

Read Full Post »

Pokojowy nobel dla Obamy rozwścieczył polskie elity z ławy komentatorskiej. Zarzucają komitetowi, że laureat jeszcze sobie na nagrodę nie zasłużył, bo zaledwie od ośmiu miesięcy jest prezydentem USA. Że nadal trwa wojna w Iraku i Afganistanie, a ostatnio USA pomrukują groźnie w stronę Iranu. Że Obama rozmowy z przywódcami chińskimi stawia przed spotkaniem z Dalaj Lamą. Co bardziej kreatywni szukają prawie spisków: to nagroda za odsunięcie Busha, albo wręcz za niebycie Bushem, nagroda politycznie poprawna, honorująca pierwszego czarnoskórego prezydenta Stanów Zjednoczonych, nagroda koniunkturalna, bo Obama jest raczej celebrytą niż politykiem, świetnie sprzedaje się w mediach. To ostateczny upadek prestiżu Pokojowej Nagrody Nobla – tak brzmi często ostateczne słowo w tych rozważaniach.

Mam wrażenie, że cos ważnego umknęło polskim myślicielom politycznym. A przynajmniej ich znaczącej większości. Barack Obama jest prawdziwym prezydentem przełomu. Wystarczy prześledzić, jakie emocje i nadzieje wzbudził w szerokich masach amerykańskich – od gett po uniwersytety z Ivy League. Polityka, jaką proponuję jest odmienna od tego, z czym mieliśmy do czynienia przez ostatnie lata. I nie mówię tylko o ośmioletniej kadencji Busha. Obama dał swoim wyborcom nadzieję na wybrnięcie nie tylko z kryzysu ekonomicznego, ale także z kryzysu idei, spowodowanego w dużej mierze przez dominację myśli neoliberalnej i neokonserwatywnej. Obiecał zakończenie toczonych obecnie wojen i rozwiązywanie problemów na drodze dyskusji międzynarodowych, a nie z pozycji siły. Jego idea totalnej zmiany wbudziła też nadzieje w innych krajach. Nie jest to widocznie taka zmiana, jakiej chcieliby polscy komentatorzy, którzy najwidoczniej nie mogą się pozbierać po decyzji o niebudowaniu tzw. tarczy antyrakietowej. Zimna wojna skończyła sie 20 lat temu i nie można już prowadzić polityki w ten sam sposób, niezależnie czy teraz wrogiem będzie Rosja, Iran, talibowie, czy Osama Bin Laden. Barack Obama chce innej polityki i zaczyna wprowadzać ją w życie.

Moim zdaniem pokojowy nobel dla Obamy jest właśnie głośnym przyklaśnięciem tym ideom. Świat potrzebuje zmiany, niezależnie co sobie myślą polscy redaktorzy i tzw. amerykaniści. Widzę też dodatkową korzyść z takiej decyzji Noblowskiego Komitetu. Nagrody przyznane Kofi Annanowi, Szirin Ebadi, Jimmy’emu Carterowi czy zeszłoroczny nobel dla Maarthi’ego Ahtisari zaowocowały ledwo kilkoma okolicznościowymi artykułami prezentującymi dorobek laureatów. I ewentualnie sprawiły, że kilka odczytów i konferencji zostało uświetnionych obecnością tych noblistów. Tegoroczna decyzja, poprzez swoją kontrowersję i zasięg medialny – wszak każdy zna Obamę z TV – ma szansę nagłośnić problematykę zaprowadzenia pokoju na świecie poprzez działania rządów, a nie tylko mniej lub bardziej lokalnych działaczy. Mam nadzieję, że w ciagu kilku najbliższych tygodni przeczytam w polskiej prasie rzetelną, niestronniczą analizę propozycji Obamy w tym względzie. Z uwzględnieniem, co może przy tym zrobić rząd polski.

A emocjonalne reakcje w stylu „Nobel-Srobel”, „NieNobel roku”, „deprecjacja nagrody” to się panie i panowie nadają do magla, a nie do debaty publicznej.

Read Full Post »

Kulminacja

Na Pałacu Kultury wreszcie jakiś przyjazny baner. Warsaw Film Festival się zaczyna. Dwudziestypiąty, jubileuszowy. Przypadkiem szłam ostatnio obok miejsca, gdzie niegdyś mieściło się kino Skarpa. Teraz mieści się tam kupa gruzu po nim. Kiedyś kolejka po bilety zakręcała aż do stacji benzynowej (która nadal się mieści na swoim miejscu). Teraz to tylko kilkuminutowy zator na pierwszym piętrze empiku przy Marszałkowskiej. Dokładnie naprzeciwko wspomnianego baneru. Ładnie się to wszystko zapętla i kulminuje w tłoku i smrodzie popołudniowego metra w kierunku Młociny. Mam mnóstwo książek do czytania i coraz bardziej bolące gardło. A córeczka mej Przyjaciółki wyprorokowała ostatnio wiosnę. No i przyszła wiosna. Sweter, chusta i ciepłe rajstopy wydają się zbędne. No ale to gardło…

Read Full Post »

Na wsi

Stoimy nad stawikiem i rzucamy stary chleb rybom. Nagle rozlega się niski przeciągły i nienachalny dźwięk. Muczy krowa. „Myślałam, że to twój telefon” – mówię. „Ja też tak myślałem” – odpowiada on. A ryby cmokają, ciamkają, pluskają donośnie. Palce i buzie mamy wysmarowane jeżynami.

Read Full Post »

Wiatr, deszcz i ogólnie zimno. Jeszcze tydzień temu grzało się twarz na słońcu, a zima nie istniała w niczyich planach. A tu znowu się okazało, że chmury nie muszą być wcale imponująco burzowe, ale takie wiszące całymi dniami i nocami nisko, prawie na wyciągnięcie ręki, brudnoszare i sikające nieprzyjemnym deszczem. Po tegorocznym pobycie w obszarze śródziemnomorskim doszłam do wniosku, że najgorsze upały da się przeżyć. I zdecydowanie znielubiłam zimę, a zwłaszcza jej miejską pluchowatą wersję. Mam ochotę najeść się igliwia, jak mieszkańcy Doliny Muminków, i wycofać się w ciepłe miejsce do wiosny. W mailach i poczcie głosowej ustawić autorespons: „Sen zimowy. Odpowiem w marcu.” W oknie pojawił się zamglony księżyc i mnie wyśmiał. Bezczelny. Sezon śliwkowo-gruszkowy przeradza się w miodowo-czekoladowy, więc w końcu pora wybrać się na jogę, by następnego lata nie być zmuszoną do wymiany garderoby na numer większą.

Read Full Post »