Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Maj 2016

Nadmierna bliskość i usilne zaznaczanie dystansu. Szukanie własnego terenu, szukanie własnego ja, przygniecionego dynamiką miejsca i zdarzeń, wtłoczonego w narzucone ramy. Od tylu miesięcy żyję co tydzień zmieniając domy, tak że w tej powtarzalności pakowania i rozpakowania zgubiłam dom jako ideę, jako zewnętrzne miejsce, w którym moje wnętrze odpoczywa i się regeneruje. Teraz musi się regenerować niejako w biegu, w ciągłej zewnętrzności, w ciągłym kontakcie z innym. Po jakimś czasie kontakty zamieniają się w zderzenia i do wyboru jest albo unikać zderzeń (kontaktów) albo ścierać się prawie bezustannie, o byle co, pod byle pretekstem, bo przecież w tym życiu w nieustannym kontakcie z zewnętrznością pojawia się codziennie kilka nowych pretekstów.

Słowa, słowa, słowa. Przez te miesiące mówię chyba więcej niż przez ostatnich kilka lat mojego życia. W obcych językach w dodatku, co wzmaga ten komunikacyjny wysiłek. W końcu następuje przesycenie i niemożność konwersacji z ludźmi, z którymi nic mnie nie łączy. Jeszcze nieźle czuję się w monologach – gdy posadzono mnie przed kamerą i kazano mówić, poszło mi świetnie. Monolog to dobra okazja do zebrania myśli. Jak pisanie. Piszę głównie te szkolne wypracowania, rozprawki na banalne tematy i czuję się z tym bardzo dobrze. Wymyślam czasem niestworzone, prowokujące historie, ale obawiam się, że nikt nie rozpoznaje mojej ironii. I z jednej ironicznej uwagi wyrasta potem kilkugodzinna ciężka rozmowa, powtarzająca się konfrontacja, po której znowu nie wiem, kim jestem i gdzie mogę znaleźć odpowiedź na to pytanie. Więc wracam do poezji. Gdzieś te wszystkie słowa trzeba spożytkować.

Read Full Post »

Majowe wojny

Kiedy D. zdecydował się przedwcześnie opuścić szkołę, rozegraliśmy najbardziej emocjonujący mecz ping-ponga w historii naszych zmagań. Nigdy nie liczymy punktów, cieszymy się każdym zagraniem i odebraniem, dopiero na koniec decydujemy o zwycięstwie – ostatni serw, ten, kto okaże się lepszy, jest mistrzem (txapeldun – uwielbiam to słowo) do jutra, do poniedziałku, do następnego razu. Zostałam mistrzynią całego turnieju. I jest mi smutno. Choć przecież świeżo zawiązana przyjaźń pozostaje. Mam wrażenie, że nikt mnie tu nie rozumiał tak dobrze jak D. Jesteśmy w sumie tak do siebie podobni.

Jedne sprawy rozsypują się, inne się scalają. Przeżyłam tu tyle wstrząsów kalejdoskopu, że nie powinnam chyba przywiązywać się do aktualnego układu. Jednak istnieje ta potrzeba ułożenia, domknięcia, postawienia ostatniej kropki. W pewnym momencie zakwestionowałam w sobie wszystko i poszłam spać, płacząc z bezsilności i rozczarowania samą sobą. Wykuwa się to moje nowe życie w bólach i wśród licznych trudności, ale idę do przodu, wzmacniam się wycieczkami nad morze, obecnością tych, których tu poznałam, perspektywą powrotu, magią języka. W końcu nadejdzie ta chwila, gdy będę miała siłę bardziej dobitnie nadawać sensy.

Read Full Post »

The tempest

Pierwsza wiosenna burza przyłapała mnie na porządkowaniu małego pokoju w dużym mieszkaniu po sporym remoncie. B. myła okno w salonie. Po czterech miesiącach wysiłków intelektualnych i interpersonalnych dobrze nam zrobiło to popołudnie sensownej pracy fizycznej. Potem otworzyliśmy trzy piwa i paczkę jamón serrano. I jeszcze zrobiliśmy mały nocny rajd po barach. Wyłączenie się, zresetowanie, w niektórych kręgach nazywają to weekendem.

Nadeszła faza zmęczenia napompowaną rzeczyiwstością. Z codziennych nadających sens życiu aktywności: z nauki języka, z tłumaczenia, z literatury robią nam tutaj prawie religię. Pora przywrócić hierarchię i nadać odpowiednią ważność rzeczom ważnym. Porozmawiać sobie o literaturze i naszej pracy bez tego zadęcia, bez hashtagów „itzulzaile berriak” i „Donostia capital cultural de Europa”. Wymyślić koszulki z napisem „I speak euskera, what’s your superpower?”. Pojechać na plażę, bo w tym kraje istnieją plaże i pora by zaistniały wolne popołudnia.

Po najokrutniejszym miesiącu wrócił zapał i zachwyt. Nadeszła pora chłonięcia struktur przez tekst. Bo to nie jest już tylko przyswajanie, to chłonięcie wszystkimi porami i komórkami ciała. Wróciło odkrywanie. Znowu działa moja językowa intuicja. Gdy dziennikarz pyta nas, co nam się podoba w baskijskim, to odpowiadam zgodnie z prawdą, że jego precyzja i zwięzłość. Mogłabym dodać, że szczególnie mocno odczuwam to po okrągłych i pustych frazesach, którymi go przed chwilą raczono, ale się powstrzymuję, ostatni wysiłek piątkowego popołudnia.

Read Full Post »