I nagle wszystko się zwinęło. Została tylko potrzeba okokonowania. Przynajmniej na chwilę – myślę, że to zdrowe.
I któraż to źle przespana noc i czy faktycznie były one potrzebne? Pewnie były. Ewolucja trwa w najlepsze, zbiera się coraz dziwniejsze doświadczenia i pewnie właśnie na tym polega dorosłość, żeby je przetrwać, zironizować, zapisać w beletrystyczny sposób i z czasem zapomnieć. W złapanym gdzieś między jednym a drugim przebudzeniem śnie dokonywałam nadludzkiego wysiłku przypominania sobie. Wszystko zlewało się w jedno, a w prowadzonym dzienniku brakowało kartek z zapiskami z przedziału czasowego sięgającego kilku lat.
Kiedy wróciłam do domu, miałam pokąsaną szyję i siniaki na udach. Do wanny nalałam gorącej wody i wsypałam soli relaksującej – niestety zabrakło oczyszczającej. Zmięte ubrania wrzuciłam do kosza na brudy. Po raz ostatni wciągnęłam jego dojmujący zapach, który utrzymał się mi na włosach i cała zanurzyłam się w wodzie. Wykasowałam wszystkie smsy, usunęłam ostatnie e-maile. Zaczęłam mozolny proces freudowskiej izolacji, do którego przeprowadzenia nie jestem wewnętrznie przekonana, ale wiem, że tak trzeba. Nie chcę znać odpowiedzi na cisnące się do głowy pytania.
A potem było mi strasznie zimno. Jakbym straciła nagle całe swoje wewnętrzne ciepło. Założyłam, czego nie robiłam nawet w najtęższe mrozy, spodnie dresowe, skarpetki i bawełnianą bluzkę z długim rękawem i trzęsąc się, weszłam do łóżka w te urywane, nieprzyjemne sny o powtarzalnych wątkach. Oby to tylko za długo nie trwało.
Read Full Post »