Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Marzec 2015

Ćmienie

Tegoroczna wiosna rozpoczęła się od serii znaków na niebie. Zorza polarna, zaćmienie słońca, poranny śnieg zaraz po ciepłym wieczorze. Policzyłam, że to moja trzynasta żoliborska wiosna. Dzięki wypożyczonemu psu mam okazję trzy razy dziennie przyglądać się uważnie jej postępom. No więc, forsycje za chwilę wybuchną. Pąki liści są już praktycznie na każdym drzewie i krzaku. Może poza zawsze upartą lipą za moim oknem. Na pl. Lelewela wylegli sportowcy oraz młodzież szkolna grupująca się wieczorami na ławkach.

Od kilku tygodni w mieście można spotkać młodych ludzi zza wschodniej granicy. Podchodzą i łamaną polszczyzną z wplecionymi rosyjskobrzmiącymi słowami pytają o trasy autobusów i tramwajów jadących do odległych dzielnic. Wyciągają zabazgrane długopisem kartki, porównują odpowiedź z notatkami, chcą mieć pewność. Uczą się miasta – nie jak turyści, lecz jak nowi przybysze, kursujący przez centrum po wszystkich obrzeżach w poszukiwaniu pracy, taniego lokum, urzędu. Są skupieni, lekko napięci, ale uśmiechają się naturalnie, bez przymusu. Czy ich obecność to pierwszy zwiastun nadchodzącej apokalipsy? Nowej wędrówki ludów i idei?

Read Full Post »

Pistacje

Nigdy właściwie nie doceniałam tych niewielkich zielonych orzeszków. Kilka razy w życiu skosztowałam, ale nie wzbudziły we mnie takich emocji jak nerkowce lub swego czasu migdały. Chyba nawet orzechy laskowe wydały mi się bardziej adekwatne jako przekąska niż pistacje. Wszystko to do czasu. Dwa tygodnie temu odwiedził nas Tato i na prośbę Ryjka przywiózł „trochę pistacji”, które kupił w ulubionym dyskoncie. To trochę to było blisko dwa kilogramy. Spróbowałam. Jadłam. Jadłam więcej. Jadłam do momentu, gdy zostały same zamknięte w łupinach. Tydzień później nocowała u nas koleżanka, która wpadła do Warszawy na weekend. Jest na jakiejś dziwnej diecie i miała ze sobą paczkę pistacji, którymi mnie poczęstowała. Rano wyjechała, a pistacje zostały. Zjadłam prawie wszystkie. Zostały tylko te zamknięte w łupinach. W poniedziałek poszłam na bazarek na zakupy. Gdy młoda dziewczyna z warzywniaka ważyła dla mnie mandarynki i marchew, nie mogłam nie zauważyć, że jej starsza koleżanka (matka? szefowa?) podjadała tymczasem pistacje z wielkiego pojemnika. Nie było sensu kupować, możliwe, że zostały same zamknięte w łupinach.

Read Full Post »