Kiedy poszliśmy obejrzeć mecz Ligi Mistrzów, w pewnym momencie nachylił mi się do ucha i powiedział tym niskim tonem, który coraz bardziej mi się podoba: „Czy to nie był wieczór poprzedniego meczu Barcelony z Arsenalem, gdy po raz pierwszy się całowaliśmy?”. Przytaknęłam. Ledwie trzy tygodnie, a tyle się już między nami wydarzyło. Znamy się nieco ponad dwa miesiące, ale to życie pod jednym dachem, spędzanie ze sobą praktycznie całych dni, intensyfikuje wszystko i mam wrażenie, że minęło znacznie więcej czasu. W ogóle wsiąkłam tutaj. Uświadomiłam to sobie, gdy zauważyłam, że coraz sprawniej mówię po hiszpańsku, już nie zastanawiam się nad zwrotami i nie szukam słów. A podczas czwartkowego meczu Athleticu, tak pełnego emocji, wyrwało mi się nawet zdanie po baskijsku. Nie wiedziałam, że tak potrafię, nie wiedziałam, że z taką łatwością mogę zostawić za sobą wszystko, co było dotąd dla mnie ważne, i zacząć coś zupełnie nowego. Jakbym znowu miała naście lat i życie stało przede mną otworem. Tym razem jednak czuję się szczęśliwa. Tego też nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że można po prostu przyjmować życie i być zadowoloną z tego, co się w nim dzieje. Nie mieć oczekiwań, wątpliwości, nie walczyć z wiatrakami. Wielki Architekt zbudował dla mnie nowy, lepszy dom. Powoli się w nim rozgaszczam.
Zmieniłam się. Polubiłam ludzi, zwykłe proste relacje z nimi. Jak dobrze jest móc dotykać innego człowieka, mówić mu to, co się myśli. Gdy przeprowadzałyśmy z Barbarą kolejny wywiad, z Jose, moim okazyjnym kompanem od meczów, z pozoru statecznym lekarzem w bardzo już średnim wieku, który ma interesujące spojrzenie na świat, na życie, na swoją tożsamość narodową, poczułam potrzebę powiedzenia mu tego, co nagle mi się przypomniało. Że był pierwszą osobą, z którą rozmawiałam po baskijsku. Że nigdy tego nie zapomnę, bo to było doświadczenie bardzo mnie otwierające na ten kraj i na jego język. Zrozumiałam wtedy, że rzeczywiście mogę mówić w euskera. I od tamtej pory staram się robić to jak najczęściej. Powiedziałam mu to, lekko dotykając jego ręki – jak to jest tutaj w zwyczaju – i złapałam się na tym, że dziwię się, jak naturalnie mi to przyszło.
– Mogłabyś zostać nauczycielką, bardzo dobrze mi to wszystko tłumaczysz.
– Kiedyś, na studiach nawet myślałam o tym, żeby dawać lekcje angielskiego, ale ponieważ w zasadzie bałam się obcych ludzi, zrezygnowałam w końcu z tego pomysłu.
– Zauważyłaś, że powiedziałaś to w czasie przeszłym? A język nas zdradza.
– Nawet jeśli w tej chwili nie używam mojego ojczystego języka, więc nie do końca panuję nad tym, co mówię między wierszami?
– Pewnie nawet tym bardziej.
Ma rację. Tamta ja i ta ja to jakby dwie różne osoby. Myślę, że ma szczęście, że poznał jednak tą. I ja mam szczęście, że mogłam ją poznać.
Read Full Post »