Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Wrzesień 2016

Hasta la vista

Popatrzcie, jak umierają muchy. Chodzą niemrawo po szybach i firankach, a kiedy ich dotkniesz, spadają na podłogę i tkwią tam, czasami jeszcze pobrzękując skrzydełkami. Ale już bez tego wigoru, który charakteryzował je latem. Leżą tam aż ktoś litościwy je rozdepcze. (Śniło mi się zwierzę z wielką otwartą raną przez pół ciała, które mimo to jeszcze się ruszało, żyło i boleśnie milczało).

Koty przechodzą na tryb zimowy. Nie znikają już na cały dzień w ogrodzie, chętnie polegują w domu, domagają się więcej jedzenia. Przypomniały sobie, że istnieje drapak oraz różne ciepłe zakamarki. Zaprzyjaźniona 9-latka chce napisać książkę o tym, jak kotowate przejmują władzę nad światem. Gdy analizujemy poszczególne fragmenty fabuły, pytam ją, co się stanie z ludźmi w tej historii. Staną się gatunkiem wymarłym – brzmi odpowiedź – i będą pokazywani w muzeach z puszką coca-coli przed telewizorem. Nie ma innego wyjścia, myślę sobie, nie ma innego wyjścia.

W pierwszej połowie roku odbyłam podróż Warszawa-Bilbao-Warszawa, natchniona książką „Bilbao-New York-Bilbao”. Jutro znowu lotnisko. Kilka godzin w podróży (mały krok w skali wszechświata), a jaka wielka zmiana (duży krok w historii mojego życia).

Read Full Post »

Sen(s)

Całodzienny deszcz przypomniał, że lato nie trwa wiecznie. Nawet tam, na południu, już niedługo nie będzie można wychodzić bezkarnie na dwór z mokrymi włosami.
Zważyłam książki i zaraz potem kupiłam nowe e-booki, wybrałam część ubrań. Te drobne gesty przybliżające koniec czasu pomiędzy, wzmagające zarazem radość i lęk, co wcale się nie wyklucza.
W te ponure dni albo chce się zaszyć w kocu z książką, nie kontaktować się ze światem w cudownie spokojnej izolacji, albo płakać bez powodu. I to wcale się nie wyklucza. Na szczęście są obowiązki, koty, śmieci i zamówione przed wiekami wizyty u kosmetyczki.
Wysokie poprzeczki. Patrzę w kalendarz i przypominam sobie siebie sprzed roku. Byłam bardziej ufna, czasami zupełnie nieostrożna, podatna na wszystko.  Świat stał przede mną otworem.
Dziś też stoi, ale jeszcze nie odzyskałam pełni ufności, nabrałam ostrożności, a podatna jestem szczególnie na zranienie. Zwłaszcza jeśli ranią mnie własne myśli.
Jeśli nie będzie wzlotów, być może nie będzie też upadków. I nie trzeba będzie tych wysiłków, żeby się podnieść. Jestem jak ten niemiecki baron o trudnym nazwisku, wyciągam sama siebie za resztki tego, co ważne.
Jutro wyjdzie słońce, a ja wstanę, otrzepię się i wrócę nadawać sens.

Read Full Post »