Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Wrzesień 2018

30 września

30 września 2018 roku jest niedziela, słońce świeci mocno i rozświetla zaczynające dopiero żółknąć baskijskie lasy. Mijam góry Triano i pałacyki Gordexoli, docieram do Doliny Ayala, gdzie na jednym ze zboczu zatrzymuję się w typowym baserri. Trzy budynki postawione wokół niewielkiego placyku, na którym szczekają uwiązane psy. Dom, obora i stodoła. Z trójki staruszków zostało tylko dwoje – wymierająca powoli generacja prawdziwych baseritarras, baskijskich chłopów, dumnych ze swego skrawka ziemi i jej owoców. Dwójce staruszków towarzyszą dwa psy, kilka kotów i krowa z małym cielątkiem. Są takie momenty, w których odzywa się moja chłopska krew i odżywają wspomnienia z dzieciństwa, wtedy dźwigam wiadra z wodą dla krowy, wchodzę moimi fancy sportowymi bucikami w gnój, który potem będę wydrapywać patyczkiem, głaskam cielaczka, piję dopiero co wydojone mleko i jem świeżo zrobiony ser. Jest końcówka niekończącego się lata, słońce przygrzewa mocno, ale z gór ciągnie już chłodem, zakładam moją nową fancy sportową bluzę i przemykam pomiędzy rozsypującymi się kamiennymi murkami. Czuję się analfabetką, gdy nie umiem odczytać, czy te murki to pozostałości domostw, czy też zwyczajne wyznaczniki granic. Gdy docieram do rozłożystego figowca pełnego soczystych owoców, łapię giętkie gałęzie i przyciągam do siebie w geście chwilowego przywłaszczenia. Nieustannie poszukuję własnego drzewa poznania dobrego i złego.

Read Full Post »

Śluza

Skończył się miesiąc życia w cudzych domach (nawet jeśli formalnie mój), w cudzych wannach, na cudzych komputerach. Dzień wylotu jest jak śluza pomiędzy tym, co tu, a tym, co tam, czasem wyciszenia i zebrania drobiazgów. Upewniam się, czy wszystkie pliki trafiły na właściwie urządzenia, wrzucam na kindla „Zew włóczęgi”. Trochę mi jednak szkoda tych wakacji-niewakacji. Czułam się tu bardzo potrzebna.

Ale stęskniłam się za morzem i chcę już ruszyć z porcją jesiennych lektur i poszukiwań. Odbyć odkładane od dawna wycieczki. Zawsze gdy nadchodzi październik, nastaje pora układania i organizowania. Świat ponownie przyspiesza i wciąga w codzienność. Kiedyś nawet lubiłam to zapadnięcie się w rytuały, teraz jakoś inaczej odbieram cykliczność, bardziej falująco, z nadzieją na nowe doznania co pewien czas, na zaskoczenia. Może w ten sposób przygotowuję się na skutki zmian klimatycznych.

Śluza z walizek przewożących dobra stamtąd tu i odwrotnie. Przeciskanie się przez wąskie korytarze powietrzne Europy. Po drugiej stronie rozlewa się ocean do przemierzenia. Włóczęga trwa.

Read Full Post »

Mama zrobiła dżem śliwkowy i jabłkowy, a poranki są już chłodne. Mamy połowę września, lecz piękne lato trwa, jakby już miało tak być zawsze. Południe Europy szturmuje kolejna fala upałów, liczę na ostatnią sesję plażowania po powrocie.

Piszę dużo o pogodzie.

Intensywne dni w Warszawie, mnóstwo spotkań i interakcji. Nie dotarłam jeszcze do biblioteki Instytutu Goethego. Za to zupełnie przypadkiem trafiłam w miejsce z powtarzających się snów, w którym na jawie nigdy nie byłam. Warszawskie kawiarnie oferują naprawdę dobre ciasta, więc mam dużo cukru w organizmie i może nawet jestem na krawędzi lekko narkotycznego nim upojenia. Ale to jest dobre i jeszcze bezpieczne.

Skończy się niedługo.

Znowu czytam i kupuję papierowe książki. Taki prywatny powrót do przeszłości.

Jak na wakacje, to zakończyłam mnóstwo prac. Na horyzoncie zamajaczyły nowe projekty. Mimo tego niekończącego się lata, zaczął się kolejny cykl, można usiąść nad nowymi pomysłami z kromką chleba ze świeżym dżemem śliwkowym w ręku.

W międzyczasie ściągnęłam pierwszą w życiu aplikację sportową (i nie chodzi o oglądanie futbolu).

Read Full Post »