W Muzeum Narodowym można się nabawić paranoi. Strażniczki sal odziane w granatowe mundurogarsonki nie spuszczają cię z oka. Wchodzisz do sali, w której na pozór nikogo nie ma. Nagle, jak w grze komputerowej, z ustawionego w kącie, niewidocznego na pierwszy rzut oka krzesła podnosi się ona. Mierzy cię wzrokiem. Dziwna sytuacja – jestem raczej dobrze wychowana, nauczono mnie, że gdy się wchodzi do pomieszczenia, gdzie ktoś już jest, trzeba powiedzieć dzień dobry. Dzień dobry w muzealnych salach brzmi jednak nienaturalnie, więc w każdym przejściu między pomieszczeniami tłumię ten wyuczony odruch. Podłoga skrzypi, obcasy stukają. Każdy mój krok odbija się echem między obrazami. Ale to nie wszystko. Każde kilka stuknięć i skrzypnięć wywołanych przez mnie znajduje swoje echo w skrzypnięciach i stuknięciach strażniczki. Śledzi mnie, myślę, podejrzewa o złe zamiary, wyczekuje na zamach na polską kulturę, który bohatersko udaremni i dostanie uścisk dłoni pani minister oraz nagrodę pieniężną w postaci bonów do tesco. Napinam się, usztywniam postawę, zastanawiam się, czy przypadkiem, gdy tak stoję przed jednym obrazem, nie przybieram niekorzystnej postawy, nie dostaję wypiętego brzucha lub garba, co nie służy mojemu publicznemu wizerunkowi. Więc wolę iść powoli dalej. Cień skrzypi i stuka za mną. Zaraz! – moje myśli dawno już odpłynęły od Chełmońskich i Malczewskich – strażniczka widzi przecież, że nie poświęcam dziełom sztuki należytej uwagi, że tylko prześlizguję się po nich wzrokiem, nie podchodzę nawet bliżej – bo to dodatkowe stuknięcia i skrzypnięcia – by przeczytać drobniutkie podpisy ogłaszające wszem i wobec, któż autorem, jaki tytuł i technika, rok wydania, pardon namalowania, etc. Widzi mnie i ocenia – garbata, pokraczna, cera nieświeża (światło mi też nie służy) i w ogóle nie ma pietyzmu dla sztuki, robi to nie z miłości dla malarstwa polskiego i obcego, portretów książąt i hrabin, lecz dla pozoru, że taka kulturalna, po to, by pochwalić się na facebooku taka i owaka była w Muzeum Narodowym i dostać setki lajków, by napisać notkę na blogu z recenzją wystawy, recenzją wystawy!, nawet nie przeczytała tekstu wprowadzającego przy wejściu, bo idzie w ogóle od tyłu i teksty wprowadzające znajdują się zawsze za jej plecami. Idę dalej, pomijam teksty wprowadzające, podłoga skrzypi, buty stukają, a za mną cień stukający i skrzypiący. Dobrze, że jest światło. Ile jeszcze tych sal i obrazów? Czy warto wchodzić do tej małej po lewej, narażać się na skrzypnięcia i ocenę kolejnej strażniczki? Może tam z boku siedzi jakaś wredniejsza, może nawet chrząknie znacząco, mrożąc mi krew w żyłach. Nic nie zapamiętam z tych obrazów i tekstów wprowadzających. Zgubiłam się zresztą, z galerii malarstwa polskiego przeszłam niespodziewanie do galerii portretu dworskiego i narasta we mnie bunt, bo nie lubię tego hiperpoprawnego malarstwa XVIII i XIX wieku, tych portretów spasionych dam i naiwnych pejzażyków, nie znoszę impresjonizmu, nie rusza mnie Malczewski. W galerii sztuki średniowiecznej było ładniej, ciekawiej. Obstawa bardziej dyskretna, chowała się za wielkimi ołtarzami, a podłoga z kafli nie skrzypiała. Światło też jakieś takie bardziej ludzkie i piękne rzeczy tam pokazują. Legenda św. Jadwigi Śląskiej w obrazkach, kolejne Katarzyny Aleksandryjskie i Barbary z wieżyczką. Jan Chrzciciel pokazuje palcem na trzymanego w drugiej ręce baranka niczym piłkarze na facebookowych zdjęciach pokazują na siebie nawzajem. Nawet głowę tak delikatnie przechylił i minę stosowną zrobił. Na wystawie masońskiej też jakoś tak przytulniej, wkomponowali w nią dźwięki, a ludzie ośmielali się nawet półgłosem rozmawiać i nikt nie zabił ich wzrokiem. Chodźmy do tych mumii, dyryguje wreszcie Ryjek. Wieczór ze sztuką zamykamy solidną porcją lodów. Należy nam się.
Archiwum słów
- Kwiecień 2022
- Kwiecień 2021
- Luty 2021
- Grudzień 2020
- Październik 2020
- Wrzesień 2020
- Lipiec 2020
- Maj 2020
- Kwiecień 2020
- Marzec 2020
- Luty 2020
- Grudzień 2019
- Wrzesień 2019
- Lipiec 2019
- Czerwiec 2019
- Maj 2019
- Kwiecień 2019
- Marzec 2019
- Luty 2019
- Styczeń 2019
- Grudzień 2018
- Listopad 2018
- Październik 2018
- Wrzesień 2018
- Sierpień 2018
- Lipiec 2018
- Czerwiec 2018
- Maj 2018
- Kwiecień 2018
- Marzec 2018
- Luty 2018
- Styczeń 2018
- Grudzień 2017
- Listopad 2017
- Październik 2017
- Wrzesień 2017
- Sierpień 2017
- Lipiec 2017
- Czerwiec 2017
- Maj 2017
- Kwiecień 2017
- Luty 2017
- Styczeń 2017
- Grudzień 2016
- Listopad 2016
- Październik 2016
- Wrzesień 2016
- Sierpień 2016
- Lipiec 2016
- Czerwiec 2016
- Maj 2016
- Kwiecień 2016
- Marzec 2016
- Luty 2016
- Styczeń 2016
- Grudzień 2015
- Listopad 2015
- Październik 2015
- Wrzesień 2015
- Lipiec 2015
- Czerwiec 2015
- Maj 2015
- Kwiecień 2015
- Marzec 2015
- Luty 2015
- Styczeń 2015
- Grudzień 2014
- Listopad 2014
- Październik 2014
- Wrzesień 2014
- Sierpień 2014
- Lipiec 2014
- Czerwiec 2014
- Maj 2014
- Kwiecień 2014
- Marzec 2014
- Luty 2014
- Styczeń 2014
- Grudzień 2013
- Listopad 2013
- Październik 2013
- Wrzesień 2013
- Sierpień 2013
- Lipiec 2013
- Czerwiec 2013
- Maj 2013
- Kwiecień 2013
- Marzec 2013
- Luty 2013
- Styczeń 2013
- Grudzień 2012
- Listopad 2012
- Październik 2012
- Wrzesień 2012
- Sierpień 2012
- Lipiec 2012
- Czerwiec 2012
- Maj 2012
- Kwiecień 2012
- Marzec 2012
- Luty 2012
- Styczeń 2012
- Grudzień 2011
- Listopad 2011
- Październik 2011
- Wrzesień 2011
- Sierpień 2011
- Lipiec 2011
- Czerwiec 2011
- Maj 2011
- Kwiecień 2011
- Marzec 2011
- Luty 2011
- Styczeń 2011
- Grudzień 2010
- Październik 2010
- Wrzesień 2010
- Sierpień 2010
- Lipiec 2010
- Czerwiec 2010
- Maj 2010
- Kwiecień 2010
- Marzec 2010
- Luty 2010
- Styczeń 2010
- Grudzień 2009
- Listopad 2009
- Październik 2009
- Wrzesień 2009
- Sierpień 2009
- Lipiec 2009
- Czerwiec 2009
- Maj 2009
- Kwiecień 2009
- Marzec 2009
- Luty 2009
Dookoła blogów
Dookoła świata
Tak, myślę o strażniczkach bardzo podobnie. Jakimś wyjściem jest, być może, pójść na wystawę w towarzystwie dzieci. Robią tyle zamieszania i hałasu, że przełamują całą tę frustrującą konwencję. Jak tu: http://karo.iwasz.pl/galeria/index.php/2013/IMG_2866
Dobry pomysł! Tym bardziej że akurat Muzeum Narodowe jest fajnie nastawione do dzieci. Znajoma siedmiolatka dziś mumifikowała tam lalki ;)
Ingrid, z drugiej strony to jest praca tych kobiet. Na pewno nisko płatna, ale jednak siedzenie w muzeum to co innego niż siedzenie w recepcji podrzędnego hotelu, albo w jeszcze gorszym miejscu. Jak znam życie, to te strażniczki pewnie żyją w stresie, że mogą tę swoją pracę stracić jak ktoś doniesie, że niedobrze pilnują (a pewnie szkoli się je w zasadach dobrego pilnowania). Pewnie przypomina im się cały czas, że za siedzenie im się nie płaci, tylko za patrzenie. Może straszy się, że przyjdzie kamera i ich wywali na bruk. Myślisz, że mają umowę o pracę, czy śmieciówki? Mają tę pracę siedząca, ale w podskokoach, we względnym cieple choć w przeciągach, 8 godzin w tym samym pomieszczeniu, z tymi samymi obrazkami, bez słowa. I to jest praca dla starszych kobiet – i dla niewykwalifikowanych. Taka strażniczka to też eksponat, a jego wartość jest tym mniejsza, im większa wartość obrazów na ścianie. Taka konstrukcja.
Kiedy ostatni raz byłam w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, strażniczka w jednej z sal (byliśmy w 3 osoby) pogadała sobie zdrowo, naopowiadał nam o Matejce (jego obrazu pilnowała), o historii i ogólnie… I nie ważne co wiedziała, jak wiedziała i co powiedziała. Widać było, że badzo chciała nawiązać kontakt, żeby widz zobaczył w niej człowieka myślącego i czującego i go docenił, a nie stojak z dzwonkiem. I doceniono ją. Nawet jeśli poglądy polityczne i pogląd na Matejkę mieliśmy inne. ;) Zawsze mi przykro, kiedy widzę te panie, które wstają na mój widok, choć widzę, że im te przysiady sprawiają problem. Rozumiem je, bo mi by też już sprawiały.
Alu, dzięki za komentarz. Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało, że ja szydzę z tych pań czy coś. To nie jest notka publicystyczna, raczej próbka literacka :)
Ja zdaję sobie sprawę, że sytuacja zawodowa tych pań jest niewesoła, bo w MN nawet ludzie ze specjalistycznym wykształceniem na podrzędnych stanowiskach mają tylko minimalną krajową. Pewnie wyżej nie jest dużo lepiej. Ale tym razem nie chodziło mi o konstruktywną krytykę tego muzeum jako miejsca, gdzie przychodzi się obcować ze sztuką oraz jako ekspozytury dziedzictwa narodowego dla cudzoziemców, bo wówczas skupiłabym się na innych rzeczach i o paniach strażniczkach wspomniałabym pewnie en passant jako o reliktach dawnego myślenia o muzeum i o jego odbiorcach.
Pozdrawiam :)
Ingrid, to sorry, że nie zrozumiałam. ;)
:) Zrobiłam mały research o warunkach pracy. Panie strażniczki w Muzeum Narodowym są zatrudniane przez firmę zewnętrzną i jeszcze niedawno zarabiały 5 zł za godzinę (nie wiem, czy brutto, czy netto i czy dostały podwyżkę w ostatnim czasie). Jeśli chodzi o inne kulturalne instytucje warszawskie, to Muzeum Żydów zatrudni swoich kasjerów przez agencję pracy tymczasowej, a w Centrum Nauki Kopernik ekipa sprzątająca, zarabiająca też kilka złotych na godzinę na umowie z firmą zewnętrzną, pracuje w tak okrojonym składzie, że czasami nie nadąża sprzątnąć toalet.
Wszystkie te instytucje są utrzymywane przez państwo i/lub warszawski samorząd, mają także bogatych sponsorów i zapewniony stały napływ zwiedzających, którzy płacą za wstęp niemałe, jak na warunki polskie, pieniądze (zakładam, że Muzeum Żydów też będzie bardzo popularne, otwarcie wkrótce).
To stanowczo nie jest temat na notkę blogową, to temat na cykl artykułów w poważnej prasie.
Ingrid, dzięki! Czyli outsourcing, jak na UAM-ie, jak gdzie indziej. Dystans zatem między strażniczkami a widzami jeszcze większy niż się wydaje… Ciekawa jestem, czy poza minimum, te kobiety nie są zmuszane do podpisywania jakichś oświadczeń o współodpowiedzialności majątkowej za możliwe „zniszczenia”. Jeśli firma jest z zewnątrz dostarcza zabezpieczenia, to pewnie daje także jakieś gwarancje materialne bezpieczeństwa (poza ubezpieczeniem, oczywiście). Innymi słowy zastanawiam się, czy nie stosują kija z paragrafu, jak firmy wobec ekspedientów w sklepach.
Masz rację, to się nadaje na serię artykułów.
I jeszcze – znacie może zbiór Ferdinanda von Schiracha Przestępstwo? Jest tam przepiękne opowiadanie o pracowniku muzeum (Cierń). Na faktach, zdaje się.
@Jesień – nie znam, poszukam i poczytam. Dzięki za interesujący trop.