Pani komisarz skarbowy jest miła i uśmiechnięta, ubrana z kiczowatą, lecz przykuwającą oko elegancją. Traktuje mnie nieco protekcjonalnie, ale przełykam to bezboleśnie, nawet mnie to uspokaja, w końcu to ona jest w tej chwili władzą, przed którą muszę kornie stać (siedzieć) i czekać na werdykt. Werdykt jest łagodny, przekazany uprzejmie i z dużą chęcią pomocy („To może wydrukuję pani formularze za 2011, bo pewnie pani nie ma. Czy w dwóch egzemplarzach?”). Gdy wychodzi do drugiego pomieszczenia po wydruki, zauważam, że pod biurkiem trzyma paczkę ukraińskich papierosów.
Przed świętami w lokalnej cukierni zabrakło ptysiów. Skusiłam się na bananowy song.
Nasz zabytkowy kościół tradycyjnie zamknięty na cztery spusty w ciągu dnia. Można wejść tylko do przedsionka i popatrzeć przez kraty na złocone ołtarze. W liście do parafian ksiądz proboszcz napisał: „Z przykrością informuję, że na renowację złożyło się niewiele rodzin”.
Skomentuj